niedziela, 27 maja 2012

Dawid Kain - Punkt wyjścia


Autor: Dawid Kain
Tytuł: Punkt Wyjścia
Wydawnictwo: Oficynka
Ilość stron: 267




Z nazwiskiem Dawida Kaina, powieściopisarza, eseisty oraz poety, mogliśmy się spotkać przy okazji czytania powieści pt. Prawy, lewy, złamany. Dzieła jego pióra występowały także w analogii Piknik w piekle. Sięgając po książkę tego autora, miałam nadzieję na lekką, acz wymagającą od czytelnika zaangażowania, lekturę. W tej kwestii nie pomyliłam się wiele.

Przyznam, że już na samym początku moją uwagę do Punktu wyjścia przywiodła okładka. Człowiek, jakby utkany z żelaznych drutów, zdawał się być zapowiedzią tego, co mogło mnie spotkać w opowieści. Zaznaczę, że spotykałam się raczej mrożących krew w żyłach opisów, tymczasem zostałam mile zaskoczona - autor potrafił dotknąć najczulszej struny czytelnika, przytaczając na przykład pomysły zawisające nad głową głównego bohatera.

Narracja jest lekka, niekiedy wplatają się w nią spokojne opisy, a innym razem powieściopisarz ucieka się do bardziej ekspresywnej formy wyrażania emocji - przekleństw. Przyznam, że był to jeden z elementów książki, który nieco mnie do niej zraził. Nie lubię zbyt wielu wulgaryzmów, zwłaszcza w historiach, które mają mnie zabrać do innego świata, lecz postanowiłam potraktować ten defekt z przymróżeniem oka. Słusznie, jak się okazało, bo książka wciągnęła mnie do głębi i nie pozwoliła odetchnąć na długie, dwie godziny.

O ile po pierwszych stronach odniosłam wrażenie, że jest to lekka lektura, to później zmieniłam zdanie. Za powierzchowną warstwą kryje się bowiem drugie dno - sens, który trzeba zrozumieć jedynie w wyniku głębokiej dedukcji. Jakie były motywy bohaterów? Dlaczego zachowywali się tak a nie inaczej? - na te pytania każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam, a i owe odpowiedzi będą się różniły w zależności od wrażliwości duszy odbiorcy.

Nigdy wcześniej nie czytałam utworów Dawida Kaina, ale po Punkcie wyjścia pozostały same dobre odczucia. Chciałabym jeszcze raz poznać świat wykreowany przez autora, tym razem bez pośpiechu, powoli, nie pragnąc jak najrychlejszego poznania losów postaci, ale zastanawiając się nad każdym ich działaniem osobno.

Reasumując, mimo że Punkt wyjścia autorstwa Dawida Kaina jest dość trudną lekturą, to myślę, że każdemu przypadnie do gustu. Czasami warto sięgać po podobne pozycje, chociażby po to, by uzmysłowić sobie, w jaki sposób odnaleźć się w rzeczywistości. Wbrew pozorom jest to trudne, co prezentuje Damian, jeden z bohaterów historii. Jest to książka dla tych, którzy nie boją się myśleć i są gotowi na poznanie losów postaci, które w gruncie rzeczy są bardzo podobne do nas samych - w każdej z nich nietrudno odnaleźć jakiś pierwiastek nam przynależny.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi nakanapie.pl.

niedziela, 6 maja 2012

Oldřich Ruzicka - Skarb kapitana Williama Kidda


Autor: Oldřich RŮŽIČKA
Tytuł: Skarb kapitana Williama Kidda
Wydawnictwo: Stentor
Ilość stron: 56





Skarb kapitana Williama Kidda, książka dość znacznego formatu, zapakowana w papierową skrzynię, od razu przyciągnęła mój wzrok. Od pewnego czasu interesuję się piractwem, toteż pomyślałam, że wraz z siostrzeńcem będę mogła oddać się niecodziennej przygodzie.



Tym, co od razu przyciągnęło mój wzrok, było solidne wykonanie opowieści. Nie dość, że niemal na każdej ze stron mieściła się zagadka, którą z chęcią rozwiązywaliśmy, to na dodatek każda z nich była tak skonstruowana, że należało użyć kilku elementów, czy to mapy i róży wiatrów, czy napisów na nagrobkach i sekretnego kodu. Niestety, tuż pod niektórymi łamigłówkami występowały rozwiązania. Tak bardzo rzucały się w oczy, że czytelnik bezwiednie wędrował wzrokiem ku rozwiązaniu. Myślę jednak, że dla młodszych wielbicieli przygód nie byłaby to tak wielka przeszkoda, bo to rodzic mógłby snuć historię o dziejach W. Kidda.


Opowieść jest napisana lekkim, zaciekawiającym językiem. Nie jest on tak prosty jak w bajkach, lecz o wiele bardziej obrazowy. Uważam to za bezsprzeczny atut, bo pozwala czytelnikowi lepiej wyobrazić sobie realia pirackiego życia. Dodatkowo, w ramkach zamieszczone są ciekawostki odnośnie prawdziwych piratów, którzy grasowali po europejskich morzach kilka stuleci temu. Z coraz większym zaintrygowaniem siostrzeniec śledził barwne dzieje głównych bohaterów.

Postacią pierwszoplanową jest Jack Ward, wnuk Neda Warda, człowieka z załogi kapitana Wright'a. Ten zaś jako zaufany człowiek otrzymał od swego przełożonego różę wiatrów, by mógł dotrzeć do skarbu, gdy ten zostanie stracony. Aby odpowiednio ukryć przedmiot, dziadek wysyła go krewnemu na przechowanie. W tym momencie zaczyna się przygoda, podczas jakiej czytelnik będzie odkrywał wraz z bohaterami kolejne przeszkody i próbował je przekroczyć. Niejednokrotnie byłam pod wrażeniem bystrości umysłu chłopaka, który zachował zimną krew nawet w sytuacji zagrożenia. Ten młodzieniec był na tyle sympatyczną postacią, że ochoczo badałam jego historię.

Reasumując, Skarb kapitana Williama Kidda, autorstwa Oldřich RŮŽIČKA, przypadnie do gustu i młodszym, i tym starszym molom książkowym. Opowieść sama w sobie jest doskonałym sposobem na spędzenie wolnego czasu. Któż nie chciałby choć na parę minut unosić się na pełnym morzu? Zerkać na horyzont i rozwiązywać łamigłówki niczym młody Sherlock?

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu STENTOR.

czwartek, 3 maja 2012

Marcel Pagnol - Czas tajemnic


Autor: Marcel Pagnol
Tytuł: Czas tajemnic
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 352





Po którąś z książek Marcela Pagnola planowałam sięgnąć od dłuższego czasu. Szczególnie dziękuję Pani Annie z wydawnictwa Esprit, dzięki której miałam przyjemność przeczytać tę pozycję, mimo że początkowo byłam pewna, że się nie uda. Cóż, powieść dotarła bardzo szybko i miałam okazję cieszyć się nią przez cztery, długie godziny.


Po pierwsze, największe wrażenie zrobiła na mnie lekka, ciepła narracja, jaką Marcel Pagnol odmalowuje świat głównego bohatera. Nie było w niej pompatycznych słów ani też widocznej próby dopasowania się do slangu młodzieżowego, co zadziwiająco często wychodzi na złe autorom powieści. Tutaj miałam do czynienia z czymś naturalnym; czułam się, jakbym siedziała przed autorem i to on odkrywał przede mną swoje wspomnienia.

Zwróciłam uwagę na okładkę. Początkowo myślałam, że na głębsze znaczenie, że jest to kluczowe w książce Pagnola, lecz prędko przekonałam się, iż jedynie lekko nawiązuje do fabuły. Marcel, główny bohater, poznał bowiem dziewczynę, której pozwalał się traktować na równi ze zwierzęciem, a jednak był to smak tej pierwszej miłości. Miłość przecież nie baczy na wady drugiej osoby, toteż z taką chęcią przypatrywałam się poczynaniom chłopca, że doznałam dziwnego wrażenia, iż taka sytuacja mogła rozegrać się nie tylko na stronicach utworu, ale również w rzeczywistości. To sprawiło, że Czas tajemnic wertowałam z wzmożoną werwą tak, jakbym wracała do moich dziecięcych lat.

Chłopiec niebawem ponownie zasiądzie w szkolnej ławce, choć wypadałoby powiedzieć, że dopiero, gdyż po raz pierwszy przekroczy mury liceum. To tam nawiąże przyjaźnie, jakie nie przetrwają próby czasu, ale pozostawią po sobie miłe wspomnienia. Co najciekawsze o pozaszkolnym życiu kolegów dowie się dopiero później, gdy już stanie się statecznym młodzieńcem. Dziwne, nieprawdaż? Zobaczyłam jednakże, że i w naszym życiu jest podobnie i tu po raz kolejny w postaciach widziałam bliskich, dalszych znajomych, a nade wszystko - mnie samą.

Wielokrotnie rozśmieszała mnie logika Marcela. Od jego myśli biła taka prostolinijność, że nie potrafiłam się opanować i dawałam się ponosić dziecięcym filozofiom bez ustanku.
(...) przyjaciel to nie niewolnik.
- Trzy metry i dwadzieścia centymetrów (...)
(...) byłem rozczarowany tym całym pomiarem, ponieważ ustalił on granicę, poza którą potwór nie mógł rosnąć w moich opowiadaniach.

Reasumując, powieść polecam osobom lubującym się w sentymentalnych podróżach oraz tym, dla których powrót do dzieciństwa nie jest priorytetem, ale zechcieliby przypomnieć sobie dawne dzieje. Gwarantuję, że poczujecie się, jakbyście odwiedzili siebie samych jakiś czas temu. Książka nie tyle wciąga, co pozostawia po sobie poczucie bezpieczeństwa i to do niego ja, jako czytelniczka, wracałam raz po raz. 

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Esprit.