niedziela, 3 czerwca 2012

Robyn Carr - Ulotne chwile szczęścia





Autor: Rabyn Carr
Tytuł: Ulotne chwile szczęścia
Wydawnictwo: Mira Harlequin
Ilość stron: 336




Najnowsza wydana w Polsce powieść Robyn Carr, pisarkę, która zaczęła swoją karierę blisko 25 lat temu, od razu zwróciła moją uwagę. Lubię niekiedy sięgnąć po książkę, przy której mogę zarówno wypocząć, jak i coś sobie uświadomić. Tak się składa, że ostatnimi czasy mam większą chęć na to pierwsze, zatem, przeczuwając, że ta lektura będzie idealna, od razu po nią sięgnęłam.


Vanni, główna bohaterka opowieści, straciła męża. Pozostawiona wraz z dzieckiem nieprzyjaznemu losowi, nie musi polegać jedynie na własnej sile. Pomaga jej bowiem Paul, przyjaciel pary. To on jako jedna z niewielu osób słyszał płacz kobiety rozbrzmiewający w domu i to on był przy niej, gdy tego potrzebowała. Vanessa powoli uświadamia sobie, że jednak coś czuje do czarującego mężczyzny, ale zakochanych czeka wiele potyczek. Paul bowiem spodziewa się dziecka z inną kobietą.


Ulotne chwile szczęścia są napisane lekkim, nienużącym językiem. Jednakże, a jest to dość znaczące w całej recenzji, nie spodobało mi się, że autorka stara się ukazać czytelnikowi nieco przerysowaną wersję dziejów pary. Oczywiście, rozumiem, że miało to spełnić oczekiwania czytelniczek, aczykolwiek tu wydaje mi się to nieco przesłodzone. Niemniej, nie mogę odmówić tego, że powieściopisarka stara się zaciekawić odbiorcę już od pierwszych stron i zazwyczaj jej to wychodzi.


Co do kreacji głównych bohaterów, to nie mam zbyt wielu uwag. Mimo to, jeśli miałabym się doszukiwać w nich jakiś skaz, to spróbowałabym pić tu do Paula. Wydawał się idealny, aż nazbyt idealny i miałam wrażenie, że a tą powierzchowną otoczką kryje się coś zupełnie innego. Z chęcią poznałabym tę postać pod zupełnie innym kątem, być może w formie opowieści o jego wcześniejszych poczynaniach. Tutaj należy zauważyć, że skoro powieść wyszła poza ramy, to jest dała mi podstawy do baczniejszego przyglądania się działaniom postaci, to coś w niej jest.


Okładka historii przypomina sielską, ciepłą atmosferę. Czy taka była w opowieści o Vanni i Matt'cie? O tym musicie przekonać się sami. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że szukałam jakiejś lekkiej, niezobowiązującej historii na wieczór i taką właśnie otrzymałam. Wspaniały sposób na zrelaksowanie się po ciężkim dniu, doprawdy, wspaniały. A tego właśnie wymagamy od niektórych książek, nieprawdaż? Zabrana do świata, w którym króluje pióro Robyn Carr, dałam się ponieść falom miłości, która, choć czasami przychodzi za późno, jest nadal tak samo wzruszająca. Owy utwór uprzytomnił mi także, że nigdy nie jest za późno, aby zacząć wszystko od nowa. Zawsze istnieje nadzieja, że damy radę rozpocząć życie, gdy zdaje się być zakończone, i że warto dążyć do spełnienia marzeń, choćby wydawały się one tak nierealne jak śnieg w epitafium gorącego lata.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Mira.