wtorek, 10 kwietnia 2012

Maureen Jennings - Detektyw Murdoch: Biedny Tom już wystygł


Autor: Maureen Jennings
Tytuł: Detektyw Murdoch: Biedny Tom już wystygł
Wydawnictwo: Oficynka
Ilość stron: 356


      Po kryminały z reguły nie sięgam dość często. Jednak czasem, gdy najdzie mnie taka ochota, potrafię przesiedzieć cały wieczór zagłębiając się w śledztwo. Tak się stało, że pewnego marcowego popołudnia poczułam, że w mojej biblioteczce wypełnionej powieściami obyczajowymi oraz fantastyką, brakuje jakiejś odmiany. Stwierdziłam zatem, że Detektyw Murdoch; Biedny Tom już wystygł będzie odpowiednią lekturą na pewne popołudnie. Wiele się nie pomyliłam, chociaż co do tej pozycji mam kilka obiekcji.

     Po pierwsze, podobała mi się lekka narracja, jaką posługuje się autorka, Maureen Jennings. Czytelnik ma wrażenie, że jest to niewymuszona opowieść, jaką mógłby usłyszeć z ust przyjaciela i dzięki temu z wzmożoną werwą podróżuje poprzez poszczególne wątki. To, co w tym przypadku mi się podobało, z drugiej strony sprawiło, że po pewnym czasie książka zaczynała mnie nużyć i musiałam od niej na chwilę odejść, wrócić i dopiero wtedy kontynuować czytanie.

     Głównym bohaterem jest Detektyw Murdoch, który rozpatruje kolejną sprawę; śmierć konsabla Wickena. Jest to rzecz na tyle intrygująca, że przy tej postaci znaleziono kartkę z następującymi słowami: "Życie bez twojej miłości jest nie do zniesienia. Wybacz mi.". Czy więc konsabl popełnił samobójstwo? A może to ktoś upozorował ten fakt? Czy była to śmierć z przypadku? Czy ofiara była dokładnie dobrana? Podczas śledztwa dowiadujemy się ciekawych informacji o rodzinie Wickena, dzięki którym możemy spojrzeć na tego bohatera w zupełnie inny sposób.

     To, co nie przypadło mi do gustu w tej pozycji, to dość wolne snucie akcji. O ile cenię sobię tę szczyptę melancholii w powieściach obyczajowych, to od kryminałów oczekuję wartkiej akcji i zaskakującego zakończenia. Nie twierdzę, że książka była nudna, bo tego z pewnością nie można zarzucić Detektywowi Murdochowi, który dość często mnie zaskakiwał swą spostrzegawczością, lecz czegoś mi zabrakło.

     Podsumowując, tę część serii o detektywie Murdochu polecam wielbicielom kryminałów. Pomimo tego, że nie można mnie zaliczyć do ich wielbicielki, to z chęcią od czasu do czasu sięgam po podobne książki. Spotykam się wielokrotnie ze schematycznością, lecz w dziele M. Jennings nie dostrzegłam niczego takiego. Może to przez fakt, iż nieczęsto mam przyjemność sięgać po podobne pozycje? Sęk w tym, że mimo powyższych obiekcji nie można nie przyznać tej książce jednej zalety - wspaniale zapełniła mi czas i dzięki niej choć na chwilę mogłam oderwać się od szarej rzeczywistości i przeżyć coś zupełnie nowego. A tego przecież oczekujemy od dobrej książki, nieprawdaż?

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wyd. Oficynka, za co serdecznie dziękuję.
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu 
Niestety, próbowałam przedrzeć się przez półki pamięci, ale nic mi nie przyszło do głowy. Nie wiem, czy taka pozycja nie istnieje, czy po prostu jej nie pamiętam. Niemniej, jeśli kiedykolwiek sobie o niej przypomnę, to edytuję ten post i wpiszę tytuł oraz autora takiej powieści. Póki co muszę pogodzić się z tym, że jeszcze nie odnalazłam lektury, która przypominałaby mi o domu. 

piątek, 6 kwietnia 2012

Alyson Richman - Zakochana modelka


Autor: Alyson Richman
Tytuł: Zakochana modelka
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 304



       Od kiedy ujrzałam Zakochaną modelkę w zapowiedziach wydawnictwa Bukowy Las, wiedziałam, że muszę przeczytać tę powieść. Bardzo sobie cenię wydania z serii o malarstwie, bo pozwalają choć w niewielkim stopniu wyobrazić sobie, jak mogliby żyć wielcy artyści. Zakochana modelka autorstwa Alyson Richman nie była pod tym względem inna - już od pierwszej strony mnie uwiodła i sprawiła, że odłożyłam naukę na dalszy plan i zagłębiłam się w dziejach młodej Marguerite.

       Marguerite, córka lekarza, który z wręcz obsesyjnie wielbi swych pacjentów, malarzy, żyje we francuskiej wiosce Auvers-sur-Oise. To w to miejsce jej ojciec przeprowadził rodzinę z Paryża. Matka młodej wówczas dziewczynki nigdy nie mogła się pogodzić z tym, że nie jest w stanie zakładać wdzięcznych sukienek ani urządzać wytrawnych bankietów w tak oddalonej od miejsca jej radości miejscu. Po jej śmierci Marguerite zmuszona jest znosić humory ojca, opiekować się nim, a także tolerować obecność kobiety, którą lekarz przywiózł jako guwernantkę, a która pozostała w domu Gachetów na zawsze, oraz jej córki. Dopiero gdy bohaterka ma dwadzieścia jeden lat obie kobiety połącza wspólny sekret, a pełna romantycznych uniesień historia się rozpoczyna.

        Nie mogłam nie zwrócić uwagi na lekką narrację, jaką operuje Alyson Richman. Narratorką jest córka wyżej wspomnienego lekarza, amatora malarstwa, która od pierwszej chwili, gdy ujrzała Vincenta van Gogha się w nim zakochuje. Wraz z tą postacią przeżywamy wzloty i uniesienia, bolesne pragnienie miłości oraz pierwszą przyjaźń bohaterki. To właśnie ten wątek, na równi z wątkiem van Gogh'a, spodobał mi się najbardziej. Któż by pomyślał, że osoba, którą zdaje się znamy doskonale, potrafi nas zaskoczyć, a pod powierzchownym spokojem, kryje się prawdziwa burza emocji, czar, o jaki można posądzić jedynie najszczerszych ludzi.

        Jednak opowieść o Vincencie nie skupia się tylko na wątku miłosnym. Ukazuje także obłęd artysty, zdać by się mogło, że coś wręcz nieodzownego dla wielkich twórców. Mimo wszystko zadajemy sobie pytanie; co sprawiło, że w przeciągu lata, niespełna siedemdziesięciu dni, malarz stworzył liczbę obrazów przekraczającą najśmielsze przypuszczenia? Czy to przez podejrzane nalewki przyrządzane przez ojca ukochanej artysty? A może to wpływ muzy malarza, Marguerite?
Artyści są wrażliwi, Marguerite (...) Malarze chyba najbardziej. Rzeźbiarz może znaleźć ukojenie w glinie. Może zatopić w niej palce i przenieść swoje frustracje na ziemię i błoto. Tymczasem malarz... ten ma dużo bardziej żmudne zadanie... musi zawsze walczyć z robieżnością między swoją wizją a tym, co na płótnie.
        Reasumując, mnie powieść pt. Zakochana modelka bardzo się spodobała. Liczyłam co prawda na nieco rozleglejszy wątek między Marguerite a córką guwernantki, ale poza tym niewielkim szkopułem nie mam książce nic do zarzucenia. Tę pozycję czyta się lekko, nie zachłystując słowami, a płynąc ich spokojnym rytmem. Jestem pewna, że i wy poczujecie zapach terpentyny, drżące dłonie, przywykłe do dzierżenia pędzla, po raz pierwszy uchwycające coś tak pięknego - miłość.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wyd. Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję.

 Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła

Co najciekawsze, najbardziej zaskoczyła mnie Sienkiewiczowska Trylogia. Nigdy nie przypuszczałam, mając na względzie nudny tok narracji Krzyżaków, że jakaś powieść tego autora prócz W pustyni i w puszczy, tak mnie uwiedzie. O bohaterach Ogniem i mieczem, Potopu oraz Pana Wołodyjowskiego mogłabym się rozwodzić bez końca, a same potyczki i te słowne, i na miecze, już na zawsze pozostaną w mojej pamięci.

czwartek, 5 kwietnia 2012

30 dni z książkami (2)

Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej


O ile poprzednio trudno było mi zadecydować, którą książkę lubię nabardziej, to nie potrafię sobie przypomnieć, jaka wywarła na mnie najgorsze wrażenie. Czytałam, że komuś nie przypadła do gustu powieść H. Sienkiewicza Krzyżacy i muszę przyznać, że także mi, jako wielbicielce literatury historycznej, nie do końca przypadła do gustu. Coś jednak sprawia, że nie mogę jej postawić na miejscu książki, którą lubię najmniej. 

Patrząc na lektury przeczytane przeze mnie rok temu, jestem w stanie powiedzieć, że to Czystopisowi Siergieja Łukjanienki przypada to miejsce. Sam pomysł w miarę mi się podobał, za to podczas wertowania stronic miałam wrażenie, że czytam coś wymuszonego, coś, co nie zostało napisane przy pomocy natchnienia, ale dla tego, że musiało powstać. Nie wiem, czy inni odnieśli podobne wrażenia, bo wielokrotnie spotykałam się z podzielonymi opiniami, ale to właśnie ta pozycja mnie nie zachwyciła i po dziś dzień jestem pewna, że nie dałabym rady sięgnąć po nią raz jeszcze i znaleźć ukojenia między wydarzeniami opisanymi przez autora.

środa, 4 kwietnia 2012

30 dni z książkami (1)


Kiedy zobaczyłam na blogu Prowincjonalnej Nauczycielki  nowe wyzwanie, od razu wiedziałam, że muszę wziąć w nim udział, co jest samo w sobie dziwne, bo zazwyczaj jakbym nie chciała sprostać podjętej rozgrywce, to przegrywam z kretesem czy to na początku, czy w środku czytania. Teraz jednak mam nadzieję, że sprostam temu, bo muszę przyznać, że dzięki 30 dniom z książkami zdołam choć w niewielkim stopniu uporządkować książki, jakie wywarły na mnie określone wrażenie, na odpowiednim miejscu. Tak też... zaczynamy? Życzcie mi powodzenia w pokonaniu lenistwa.

Dzień 1 - ulubiona książka

Najtrudniejsze pytanie, a uplasowało się na samym początku. Cóż, myślę, że moją ulubioną książką są Wichrowe wzgórza E. Bronte. Ilekroć nie brałabym do rąk tej powieści, odnajduję w niej coś nowego; czy są to motywy postępowania bohaterów, czy ich miłość zasnuta widmem obyczajów, czy wręcz sprzeczne namiętności. Jeszcze przed przeczytaniem tej pozycji miałam co do niej same obiekcje. Byłam wręcz pewna, że to kolejny romans, który nie wniesie nic nowego do mojego życia, a tymczasem Wichrowe wzgórza pozwoliły mi zrozumieć, że najszczersza miłość nie zawsze musi doczekać spełnienia, a nasz los nie zależy od nas samych, lecz od obyczajów, jakie pętają nam dłonie.


"Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego."*

"Moja miłość do Lintona jest jak liście w lesie. Czas ją zmieni. Moja miłość do Heathcliffa jest jak wiecznotrwała ziemia pod stopami - nie przykuwa uwagi swym pięknem, ale jest niezbędna do życia. Ja i Heathcliff to jedno..."*
 "Rozsądny człowiek powinien poprzestawać na towarzystwie swej własnej osoby."*

 * cytaty pochodzą z Wichrowych wzgórz E. Bronte

niedziela, 1 kwietnia 2012

R. Gordon & B. Williams - Tunele



Autor: R. Gordon & B. Williams
Tytuł: Tunele
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 496


O serii Tunele, napisanej przez dwóch znajomych - Roderick'a Gordona i Briana Williams'a - słyszałam wielokrotnie. Bardziej lub mniej opinie przeplatały się w tak intensywnym stopniu, że w końcu sama postanowiłam sięgnąć po pierwszą część ów dzieła. O ile na samym początku odstraszył mnie napis na obwolucie: "Nowy bestseller (...) odkrywcy Harry'ego Pottera" - nie lubię, gdy często porównuje się książki do znanych wszyskim powieści, bo już na starcie mam wrażenie, że nowa pozycja nie zdoła dorównać poprzedniej - to później sprawa potoczyła się bardzo szybko.


Tunele znamieniują się na tyle wartką akcją, że od samego początku, przez środek książki, aż po jej zakończenie siedziałam jak na szpilkach. Nie wiem, co było tego przyczyną, ale zaczęłam utożsamiać się z głównym bohaterem - Willem, synem archeologa. Nigdy wcześniej nie czułam, że jestem w stanie przenieść się tak płynnie ze świata rzeczywistego do świata wyobraźni. Co więcej, książka została napisana w taki sposób, że czasem można było się zastanowić, czy naprawdę nie ma podziemnego świata, czy nie możemy przenieść się do innego miejsca, innej wręcz rzeczywistości, tylko za pośrednictwem tunelu?

Swoją przygodę rozpoczynamy wraz z Willem oraz jego ojcem, archeologiem, dokrotem Burrowsem. Od pierwszej strony toważyszą nam niesamowite emocje; nie dość, że kompani dotarli do podziemnej stacji, to jeszcze zaczynają sobie uświadamiać, że gdzieś dalej może istnieć coś więcej, coś przepełnione tajemniczymi mocami, coś, co pragnie wydostać się na powierzchnię. Od tego czasu nic w życiu wybitnego mężczyzny, jego dość apodyktycznej małżonki, a także rodzeństwa nie jest takie jak było wcześniej. Will schodzi do podziemi i od tamtej pory nic, w co wcześniej wierzył nie jest prawdą. Odkrywając świat, o jakim do tej pory nie miał pojęcia, pojmuje, że jest z nim związany bardziej niżby tego pragnął.

R. Gordon i B. Williams stworzyli tak przekonujące dzieło, że nie tylko młodzież, do której jest skierowana ta seria odnajdzie w niej coś dla siebie. Miałam okazję rozmawiać z dorosłą osobą, która z niemniejszym podekscytowaniem czekała na kolejne części przygód Willa i jego kompana. Z pewnością ten fakt doskonale świadczy, jak dobrą pozycją są Tunele.

Podsumowując, Tunele do reszty podbiły moje serce. Początkowo dość sceptycznie podchodziłam i do twórczości obu autorów, nie byłam bowiem pewna, czy pisarze będą w stanie dogadać się na tyle, aby seria nie była mieszaniną własnych wizji, często antagonistycznych, ale pokonałam swój lęk już po dwóch rozdziałach. Ta seria może przypaść do gustu i miłośnikom fantasy, i gustującym w powieściach młodzieżowych.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wyd. Wilga, za co serdecznie dziękuję.