Od dłuższego czasu nie udzielam się w blogowym świecie, ale zamierzam
to zmienić. Ostatnio w moim życiu wiele się wydarzyło i głównie to
przez obowiązki (nowe i te stare) nie miałam okazji tak często czytać
oraz pisać recenzji. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i
ponownie przyjmiecie mnie do swojego grona!
Teraz, kiedy udało mi
się wszystko uporządkować z pewnością częściej będę pisała oraz
komentowała wasze blogi, bo przyznam, że trochę brakuje mi czytania
recenzji coraz to nowszych pozycji.
Tak więc; do napisania!
Autor: Maria PoprzęckaTytuł: Kochankowie z masakrą w tle
Wydawnictwo: Stentor
Ilość stron: 192
Nieraz patrząc na obrazy, zastanawiamy się, co też autor miał na myśli. Jakie były jego uczucia, gdy malował mroczny krajobraz bądź też sielski pejzaż? Czy postacie przez niego przedstawione rzeczywiście wyglądały jak na płótnie czy dał się ponieść idealizacji? Próbujemy sobie odpowiedzieć na te pytania, lecz nasze informacje nie są tak wierutne jak zebrane wnioski np. historyka sztuki. Z tych i innych powodów postanowiłam sięgnąć po książkę autorstwa Marii Poprzęckiej - Kochankowie z masakrą w tle.
Przyznam, że tytuł zachęcił mnie równie mocno jak obraz John'a Everett'a Millais'a zdobiący okładkę. Hugenota w dniu św. Bartłomieja odmawia nałożenia katolickiej oznaki mającej uchronić go od niebezpieczeństwa, taką bowiem nazwę nosi obraz powstały w 1852r, stanowi kwintesencję tamtejszych artystów. Łagodna gra cienia, a tuż przed nią wyraziście odcinające się blade twarze - istny fenomen w malarstwie. Cała paleta barw zdaje się odpływać w niebyt, wykorzystane są tu tylko odcienie granatu, żółci, czerwieni, bieli oraz czerni. Cóż jednak stara nam się przekazać autor? A tym bardziej; dlaczego nadał swemu obrazowi pełen takiego patosu tytuł, skoro przedstawia na nim ni mniej, ni więcej jak ludzką czułość?
Książka Kochankowie z masakrą w tle składa się z opisu kilkunastu obrazów. Są one ukazane na tyle szczegółowo, również na tle kontekstu, że czytelnik dziwi się nad własną niewiedzą. Któż w dzisiejszych czasach stara się dopasować obraz do okoliczności historycznych, jeżeli nie są to dzieła batalistyczne bądź przedstawiające znane postaci? Któż? - odpowiedzcie sobie sami. Tymczasem Maria Poprzęcka doskonale opisuje czasy, w jakich powstało dane dzieło, aby dopiero na sam koniec uderzyć w sedno problemu - jak zinterpretować malowidło?
Książka M. Poprzęckiej napisana jest językiem dość przystępnym. Z pewnością ułatwi zrozumienie opisywanych obrazów osobom nie tylko interesującym się malarstwem, ale także zwyczajnym, szarym ludziom. Jest to głębokie studium nad historią sztuki.
Z czystym sercem polecam Kochanków z masakrą w tle autorstwa Marii Poprzęckiej. Dla mnie była to miła lektura na kilka wieczorów. Z przyjemnością zagłębiałam się w tekście, by przenosić wzrok na reprodukcje zamieszczone w książce. Była to niesamowita przygoda, o jaką zamierzam pokusić się jeszcze niejeden raz. Co jakiś czas będę wracała do książki, bo jak wiadomo pamięć ludzka nie jest trwała, i już zdążyło z niej ulecieć parę cennych nazw obrazów.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu STENTOR.
Będe musiała przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCiekawe połączenie malarstwa z literaturą :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na książkę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się takie połączenie. Zapiszę dobie tytuł tej książki.
OdpowiedzUsuńTytuł rzeczywiście ciekawy ;)
OdpowiedzUsuń